Nasz kościół lokalny przygotowuje się do Synodu Archidiecezji Wrocławskiej. O powodach jego zwołania, przygotowaniach i potrzebie modlitwy za synod z ks. Jackiem Kicińskim CMF, biskupem pomocniczym Archidiecezji Wrocławskiej, rozmawia ks. Łukasz Romańczuk:
Ks. Łukasz Romańczuk: Ostatnie miesiące to bardzo gorący okres w archidiecezji wrocławskiej. Trwa czas presynodalny. Po co zwołany będzie synod diecezjalny?
Bp Jacek Kiciński: Synod to wydarzenie, które odbywa się w wyniku rozeznania danej sytuacji w diecezji. Zresztą w Kościele mamy różne synody, a teraz przyszedł czas, aby synod odbył się w naszej archidiecezji. Od ostatniego minęło 30 lat. Kościół nie jest rzeczywistością rewolucyjną, ale ewolucyjną. Zmienia się. Zmieniają się okoliczności zewnętrzne, które określamy mianem znaków czasu. Są nowe wyzwania. Wiemy, że też jako Kościół jesteśmy w społeczeństwie, żyjemy w nim. I tutaj nie chodzi o to, żeby Kościół się dostosowywał do społeczeństwa, ale to społeczeństwo przemieniał od środka.
Synod jest po to, żebyśmy się choć na chwilę zatrzymali. Tu nie chodzi oczywiście o takie bierne zatrzymanie, ale zatrzymanie czynne, żebyśmy przeanalizowali sytuację, w której jesteśmy. Jednocześnie mamy zatrzymać się na słuchaniu słowa Bożego, bo synod jest zaproszeniem do tego, abyśmy odnowili wiarę. Gdy na to słowo odpowiemy wiarą, to zmienia się nasze życie. Wchodzimy na drogę nawrócenia. To jest najważniejsze w naszym życiu, a my chcemy powrócić do źródeł, do słowa Bożego. Widząc sytuację współczesnego świata i Kościoła, próbujemy to zaktualizować i odpowiedzieć na pytania: Jak dzisiaj żyć Ewangelią? Jak dzisiaj realizować misję Kościoła?
Żyjemy w konkretnym świecie, więc musimy sami wewnętrznie się odnowić. Rozpoznajemy znaki czasu i próbujemy na tę rzeczywistość odpowiedzieć w świetle Ewangelii. To działania duszpasterskie, które są bardzo ważne, ponieważ chodzi o to, aby Kościół tak naprawdę był powiewem Ducha Świętego w danym czasie. Synod jest po to, abyśmy odnowili wzajemne więzi wspólnotowe, jako Kościół poczuli się – jak mówił św. Jan Paweł II – rodziną dzieci Bożych. W czasie synodu mamy po raz kolejny wejść na drogę formacji naszej wiary po to, żeby po prostu ufać i zmierzyć się z konkretną misją głoszenia Dobrej Nowiny.
Możemy powiedzieć, że synod jest rekolekcjami wspólnoty archidiecezji po to, żeby odnowić łaskę wiary.
ks. ŁR: W tym czasie odbywa się także Synod o synodalności. Jak rozróżnić te dwa wydarzenia?
bp J.K.: Synod powszechny został zwołany w 2021 roku przez Ojca Świętego. Papież Franciszek analizuje sytuację świata. Patrzy na cały świat, na Kościół i widzi potrzebę, abyśmy w całym Kościele zatrzymali się, żeby rozeznawać znaki czasu. Oczywiście są one podobne, tak jak w Kościele lokalnym, tak i w Kościele powszechnym. Ale synod powszechny ma to do siebie, że Ojciec Święty chce przede wszystkim posłuchać, czym cały Kościół żyje. Za nami już etap słuchania, rozeznawania i teraz trwa podejmowanie decyzji. Przez Synod o synodalności Ojciec Święty chce nam powiedzieć, że ten Kościół tworzymy wszyscy, wszyscy należymy do tego Kościoła. W tym Kościele każdy człowiek jest ważny i papież Franciszek chce, aby każdy był zauważony. Wiemy, że w dzisiejszym świecie jest bardzo dużo podziałów. Są bardzo zróżnicowane, m.in. ekonomiczne, kulturowe, religijne. To sprawia, że potrzeba, żebyśmy na nowo odnaleźli naszą tożsamość.
Synod to wspólna droga wiary i musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: Jak tą wspólną drogą idziemy? Jak my realizujemy tę przestrzeń, to dziedzictwo, które zostało nam pozostawione przez Jezusa Chrystusa? Z kolei podczas synodu diecezjalnego zajmujemy się sprawami lokalnymi. To nie oznacza, że nas nie obowiązują i nie dotyczą sprawy Kościoła powszechnego, ponieważ z owoców tych prac też będziemy czerpać, bo nasz synod jest w łączności z tym powszechnym. Nie chcę, żeby zabrzmiało tak, że Ojciec Święty swoje, a my robimy swoje. Nasz synod zrodził się na kanwie Synodu o synodalności. Na jego etapie diecezjalnym doświadczyliśmy dużego zaangażowania i potrzeby serca. Powstały wtedy zespoły synodalne. Wykorzystując ten potencjał synodu powszechnego, to zaangażowanie i pragnienie, Ksiądz Arcybiskup postanowił, że rozpoczniemy synod w diecezji, ponieważ jest dużo spraw, którymi po prostu żyjemy. Jest dużo znaków zapytania, również dotyczących naszej przyszłości, i synod ma pomóc na nie odpowiedzieć.
Z jednej strony te dwa synody są różne, ale można powiedzieć, że jest to jedność w różnorodności. Należymy do jednego Kościoła, czerpiemy ze wspólnego źródła, ale też rozpatrujemy sprawy lokalne, nieraz na poziomie parafialnym, dekanalnym, a także w wymiarze szerszym, diecezjalnym, a później ogólnoświatowym.
ks. ŁR: W zespołach synodalnych są reprezentanci wspólnot parafialnych. To grupy liczące od 5 do 35 osób – niewielkie na tle liczby wiernych w danej wspólnocie parafialnej. Czy będą one w stanie odpowiednio rozeznać, co Duch Święty mówi i czego oczekuje od Kościoła lokalnego?
Bp J.K: Do uczestnictwa w zespołach presynodalnych, które tak naprawdę staną się zespołami synodalnymi, zaproszeni są wszyscy, więc możemy powiedzieć, że każdy, kto chce się włączyć w pracę, może się naprawdę zaangażować. Wiele osób zostało zaproszonych i powołanych. Czy ten zespół jest adekwatny? Możemy postawić sobie pytanie, czy teraz na synodzie w Rzymie, na Watykanie kardynałowie i przedstawiciele osób świeckich reprezentują cały Kościół. Odpowiedź na nie jest pozytywna, bo tak jest i tak działa Duch Święty – pobudza serca tych, którzy zaangażowali się w synod. Zespoły presynodalne czują się odpowiedzialne za synod i Kościół lokalny. I dlatego też pierwszą rzeczą, nad którą się pochylamy, jest po prostu dzielenie się słowem Bożym. My nie jesteśmy teraz wybrani po to, żeby ustanawiać prawa, ale jesteśmy wybrani po to, by wsłuchując się w słowo Boże, służyć wspólnocie i całemu Kościołowi. To pokazuje, że zaangażowanie w synod każdej osoby jest po prostu służebne, ponieważ taki jest Kościół. Mamy świadomość, że służymy całemu Kościołowi. Tak naprawdę to dajemy się prowadzić Duchowi Świętemu.
ks. ŁR: Po pierwszych spotkaniach rejonowych wierni zaznaczali, że było to cenne doświadczenie i okazja do wspólnej modlitw, rozważania słowa Bożego i rozmowy. Był to dla nich czas budujący, wspólnego bycia duchownych i świeckich. Czy taka reakcja osób świeckich może być wynikiem tego, że współczesny człowiek potrzebuje obecności drugiego? Wierni potrzebują obecności kapłanów, a kapłani wiernych?
Bp J.K.: Tak. Myślę, że jedną z największych potrzeb w życiu człowieka jest obecność. Bardzo mi się podobało to stwierdzenie Ojca Świętego Franciszka, który powiedział, że największym aktem miłosierdzia, jakie dzisiaj człowiek może okazać człowiekowi, jest poświęcenie czasu, obecność. Dlatego że my żyjemy dzisiaj pod presją różnych spraw. Bardzo często pojawia się słowo „muszę”: „muszę coś zrobić”. Najważniejsze jest, żebym był. I właśnie ta obecność, to zatrzymanie się, powoduje, że zaczynamy się otwierać na drugiego człowieka. Tworzy się wspólnota. Jest ona tym bardziej silna, że jej centrum jest słowo Boże i adoracja. Osoby uczestniczące w spotkaniach synodalnych czują, że są maleńką grupą, wspólnotą, ale też wiedzą, że są częścią całości. I to dla nich jest niesamowite. Ci ludzie poznają się, dzielą się swoim doświadczeniem Pana Boga, wspólnoty, życia. Ale też bardzo ważna jest obecność kapłanów na tych spotkaniach. Zauważyłem, że żaden z kapłanów nie przyjechał sam na spotkanie rejonowe. Zawsze przy nich są wierni. To pokazuje, że ten czas i obecność są ważne. To jest to doświadczenie wspólnoty, która ma poczucie, że idziemy razem, wspólną drogą.
ks. ŁR Synod diecezjalny ma ustanowione konkretne cele. Czwartym celem jest przygotowanie do jubileuszowego roku 2025, a piątym – do roku 2033. Co to za jubileusze?
Bp J.K.: To są jubileusze, w których przede wszystkim pragniemy przeżyć na nowo chrześcijaństwo. Pierwszy jubileusz przypada na rok 2025. Takie świętowanie ma miejsce co dwadzieścia pięć lat i jest to tzw. rok święty. To czas zatrzymania i radości. Z kolei w roku 2033 obchodzić będziemy dwa tysiące lat chrześcijaństwa. Dwa tysiące lat od śmierci Pana Jezusa, zmartwychwstania i zesłania Ducha Świętego.
Papież Franciszek mówił, że czas jubileuszu to ważny moment spojrzenia na trzy okresy: na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ważne jest, żebyśmy umieli dostrzec to, co wydarzyło się w ostatnich latach, od Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, kiedy to Kościół przygotowywał się do wkroczenia w trzecie tysiąclecie od przyjścia Zbawiciela na świat. Dostrzec i popatrzeć na to z wdzięcznością. Żebyśmy teraźniejszość przeżywali z entuzjazmem i pasją oraz spojrzeli z nadzieją na przyszłość.
Jubileusz dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa jest świetną okazją, aby powrócić do wydarzeń, które stoją u początków Kościoła. Jest to więc okazja, żebyśmy wrócili do otwarcia się na działanie Ducha Świętego i pozwolili Mu się prowadzić.
Czasami mam wrażenie, że my, jako ludzie wierzący, bardzo często zajmujemy się Panem Bogiem, lubimy to robić i robimy to dobrze. Myślę, że taki jubileusz jest odpowiednim momentem, żebyśmy pozwolili, aby Pan Bóg się nami zajął, aby po prostu nas poprowadził, abyśmy otworzyli bardziej oczy. Ci, którzy zgromadzili się dwa tysiące lat temu w Wieczerniku, zapewne nigdy nie spodziewali się, co ich spotka. Wyszli z takim entuzjazmem, z taką radością, głosząc Dobrą Nowinę, i my także powinniśmy się przygotować na Boże niespodzianki. Trzeba pozwolić, aby Pan Bóg nas zaskoczył swoją miłością i wiernością. Oczywiście na początku wydaje się to trudne, ale jeśli damy się poprowadzić Duchowi Świętemu, to wtedy naprawdę stajemy się ludźmi wolnymi i dyspozycyjnymi.
ks. ŁR: Jeśli dobrze liczę, to kiedy odbywał się wcześniejszy synod, był Ksiądz Biskup klerykiem? Jak wspomina Ksiądz Biskup ten czas?
Bp J.K: Na pewno była wtedy zupełnie inna sytuacja społeczna i polityczna naszej Ojczyzny i Kościoła. I na pewno inaczej wyglądały prace synodalne. Nie chciałbym ich porównywać do obecnych. Bez wątpienia przepływ informacji był gorszy. Dzisiaj mamy Internet i środki społecznego przekazu. Wtedy odbywało się to w mniejszych wspólnotach. Na pewno ten synod był ważny i istotny, gdyż przeglądając jego dokumenty, można zauważyć wiele wskazań pastoralnych – na tamten czas wydaje się, że były one bardzo istotne. Sam fakt, że tamten synod nie miał takiego zasięgu jak obecny, może wskazywać, że w Kościele dojrzewa świadomość synodalności. Kościół jest synodalny, a nasz synod i Synod o synodalności to potwierdzają. Wracamy po prostu do źródeł.
Bp J.K.: Czy lepszy przepływ informacji pozwala na to, aby wierni byli bardziej świadomi Kościoła, w którym są?
ks. ŁR: Tak, na pewno. I ważne jest to, że o synodzie mówimy. Na początku sam termin „synod” był słowem obcym. Gdy wchodziliśmy na drogę synodu, każdy się zastanawiał, czym ten synod jest. Widzimy, że to jest wspólna droga, nauka wiary. I rzeczywiście tak jest. Gdy mamy dobry przepływ informacji, mogą rodzić się różne odczucia. Może być bardzo pozytywny zachwyt, ale i też może rodzić się pytanie, co teraz z nami będzie.
W jakim kierunku Kościół zmierza? Czy rzeczywiście będzie to, co na Zachodzie? Ważne, że o synodzie mówimy. Warto zaufać temu dziełu, bo naprawdę jest to Boże dzieło i od nas zależy, od naszego zaangażowania, jak cała sprawa będzie przebiegać. Nie każdy musi należeć do zespołu synodalnego, ale wszyscy możemy za synod się modlić.
Są w naszej archidiecezji osoby chore, starsze i cierpiące. To jest potęga, wielka siła modlitwy, siła zaangażowania, siła ofiary. I naprawdę każdy z nas, na swój sposób, może się włączyć w synod. Krótka modlitwa, cierpienie – to wszystko jest bardzo ważne. To jest bogactwo Kościoła.